Dotyk jadu wojny
Butelkową zielenią chodzę opasana ja
wiosna,
Po mym policzku płynie łza jak wonna
rosa.
Pośród szarości świata czuję,
Jak miłość do drugiego człowieka ulatuje.
Podczas wojny nic nie ma prócz goryczy i
złości,
A w sercach niewinnych dusz smutek
gości.
Piwonii zapach w dymie bomb zemsty
ginie,
Czekam tylko aż ta nienawiść minie.
By łąki z powrotem były pełne zieleni,
Tak jak moja suknia, co się w słońcu nią
mieni.
Moja cierpliwość ma swoje granice,
nie jest taka jak bezkresne winnice.
Dusze się nęka za głupstwa,
Bo zachłannym ciągle brak bóstwa.
Kiedyś czerń uleci z nieba,
Wtedy zniknie wszelka nędza.
Każdemu miłość w pełni dopisze,
A ja zatracę się w bezdenną ciszę...
Komentarze (3)
Tak by się chciało ale człowiekowi ciągle
mało,mało...-pozdrawiam!
Zieleń jest kolorem czegoś czego nie możemy zatracić -
nadziei. Ładnie napisałaś, pozdrawiam.
Świat jest finansowym łańcuchem pokarmowym. Większy
zjada mniejszego gada.