W drogę z Panem
Ktoś przedstawił mi Boga na ziemi,
popatrzyłem mu w oczy zmęczone,
pełne smutku i rozczarowania,
jakby były przez kogoś stłamszone.
Dłonie jego pokryte pęcherzem,
stopy także już mocno zdrożone,
jednak usta szepnęły cichutko:
- Chodź, nie lękaj się, idź w moją
stronę!
I poszedłem, lecz w dziwnej zadumie,
jak udźwignąć ciężary w tej drodze,
kiedy Bóg nawet kroczy zmęczony,
zło chce przejąć w rydwanach dziś wodze.
On mi rzekł, na to słowa, po których
ma zaduma w piach z wiatrem się wzbiła:
- Miłość oraz oddanie i wiara,
to potęga jest dobra i siła!
I tak sobie idziemy do przodu,
chociaż wiatr często sypie piach w oczy
i choć bardzośmy obaj zmęczeni,
łatwiej w dwójkę po ziemi nam kroczyć.
Komentarze (17)
Piękny wiersz, przepełniony wiarą i ufnością.
W ostatnim wersie pierwszej zwrotki chyba miało być
chodź, choć nie wiem, czy się nie mylę :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciekawa refleksja:)pozdrawiam:)