Dworzec
Ciemno, zimno, śnieg pada, sklepy
zamknięte, lecz możesz
Jeszcze zrobić zakupy, tylko się wybierz na
dworzec.
Tu dyżurna wariatka złapie cię i nagada,
Że ktoś ją śledzi z kosmosu. Lecz ciepło
jest, śnieg nie pada,
Wiatr nie zwiewa ci czapki, nie wciska się
w dekolt... Do tego
Jest tu wrząca herbata i ciastko u
Pellowskiego,
Delikatesy, kiosk z prasą, trzy knajpki,
jeszcze apteka...
Snuje się paru podróżnych – na ekspres
szczeciński czeka.
A poza tym – jak wszędzie. Sami dobrze to
wiecie:
Jakaś pani, co szuka puszek w koszach na
śmieci,
Obok niej jeszcze druga jest odwieczna
kobieta,
Której cztery dwadzieścia braknie wciąż „do
bilieta”,
Pan pod sklepem Mrozińskich, który zaczepia
w kółko
Wychodzących z nadzieją, że ktoś kupi mu
bułkę...
Idzie patrol sokistów, więc żebracy się
skryli.
Dworcowy folklor ginie, ale wraca po
chwili.
Czasem zdarza się wlecieć zabłąkanym tu
ptakom,
A nad wszystkim króluje niewidoczny
megafon.
Gdzie on jest – nikt tu nie wie, lecz
słychać, jak wymienia
Który pociąg ma ile setek minut
spóźnienia
I rzęzi coś jeszcze, i chrzęści, bełkoce w
tym megafonie...
Już wiecie kochani, co znaczy „Sopot by
night” po sezonie.
Komentarze (16)
Obrazowo i z polotem.
Jakby czas się zatrzymał.