Dwudniowe Katharsis
Fala ognia wylatuje z gardła,
niszcząc wszystko mocą nieograniczonego
tonu.
Błyskawica spływa z oczu,
wypierając wszystko w zasięgu wzroku
serca.
Grzmot strzaskanych myśli,
ściąga w bezdenna przepaść wszystkie księgi
umysłu.
Huk drżącego ciała obnaża sny,
przed wszechkształtnymi i wszechwładnymi
koszmarami.
Przerażenie, elektrowstrząsami, sięga
czubka głowy,
krańca ciała i przeskakuje, nieuchwytną
iskrą,
w lawinę ekstazy!
Ból spływając w dół lodowatymi kropelkami,
obmywając z uczuć.
Zabiera je ze sobą,
za nieprzeniknioną ścianę lśniącego
cierpienia...
Jeszcze parę chwil tego blasku, tego
uniesienia
i pada na ziemię otępiałe ciało.
Później po prostu wstaje i idzie,
jak gdyby już od zawsze stało.
Zanurza się w biegu i...
nie ma już nic,
nie ma zmęczenia,
nie ma ciała,
nie znaczenia!
Jest tylko pogoń,
za duchem krzyk.
Zaraz po tym ciemność się zjawia,
swą okrutną ręką gonitwę tą zbawia.
Gdy unosi się i umyka chwilowa kochanka,
rozwija się początek w migotliwych
porankach.
Dawne zło niknie za kurtyną spokoju i
zrozumienia...
...tak właśnie wygląda dzień
oczyszczenia,
usuwa obawy, usuwa wspomnienia,
rodzi nadzieję i rodzi marzenia,
to co okropne z serca wyplenia,
pozbawia zło możności tworzenia.

Emptylessness

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.