dylematy
słowa liryką spływają i
głupiutkie zasypiają na półkach
zamykając powieki najciszej jak umieją
nie chcą nawet splunąć i zakląć szpetnie
co rano pudrują swe lica w lustrach
toaletek
cienką warstwą pozłoty
nie ośmielą się choćby spojrzeć wrogo
a co dopiero uśmiercić ptasie niewielkie
[och, znowu wszędzie pachnie tuberozą...]
a we wnętrzu ich skowyt przetacza się jak
taran
cmentarzysko pogrzebanych nadziei
jak ziejąca gardziel straszy
wątpliwości i obawy
pierzchają nagle do swych norek
bezczelne?! czy po prostu nazbyt
płochliwe?!
a dalej na skraju duszy...
niepostrzeżenie
zasiana nać się zieleni
[a może na rzodkiew jest urodzaj?]
o rety, to jak jest naprawdę
z tymi słowami poety???
Komentarze (2)
świetny wiersz:-)
a tak naprawdę mogą się obudzić w nocy i uśmiercać
niepostrzeżenie, by rano znów wyglądać niemowlęco
niewinnie;) +