Dzieciństwa CZAR
Pomiędzy pagórkami a zielonym lasem,
Obok łanu zbóż co złotem się ścieli,
Wije się dróżka,pośród łąk zielonych,
Tam stoi dom leciwy, skąpany w zieleni.
To dom dzieciństwa mego,
Gdzie wzrastałam szczęśliwa, radosna,
Po łąkach beztrosko biegałam i zbierałam
kwiaty,
Stokrotki, kaczeńce, maki i bławaty.
I innych pięknych kwiatów, tam było bez
liku,
Zrywałam je, wiłam wianki, układałam
bukiety,
I niosłam mamie w koszyku.
Przydrożną kapliczkę nimi stroiłam,
I na majówkę z dziećmi ochoczo
chodziłam.
Przez wioskę rzeka Wielopolka, wije się i
kręci zakolem,
A szosa asfaltowa, dzieli wieś na
połowę.
Okonin-to moje rodzinne strony,
Dom w bujnej zieleni tonący,
I ogród pełen kwiatów,
Jak dywan się ścielący.
A w tle ogrodu mama, te kwiaty
pielęgnuje,
To jaśmin rwie do wazonu, lub bukiet z róż
szykuje.
Opodal sad śliwkowy, i grusze i
jabłonie,
Maj obsypuje kwieciem a jesień obfitym
plonem.
Mama jest zaprzątana, coś zawsze zrobić
trzeba,
A to wydoić krowy, to upiec dzieciom
chleba!
Późnym wieczorem, kiedy już wszyscy
śpią,
Uruchamia maszynę Singer i w taniec rusza z
nią!
Spod jej ręki wychodzą, jakby
zaczarowane,
Piękne płaszcze, garsonki, sukienki,
I cieszą się okoliczne panie.
Bo złote ręce mej mamy, są zdolne
niesłychanie!
W mig , skroją i szyją to co modne i
oczekiwane.
Tato również pracuje i gospodarstwa
strzeże,
Ziemię orze, trawę i zboże kosi kosą,
To jedzie do miasta na rowerze.
I konia trzeba podkuć, to plony zebrać
trzeba,
Siano i zboże skopić, gdy deszcz się leje z
nieba!
W gospodarstwie wre praca, od świtu do
Słońca zachodu,
I wszyscy solidnie pracują, bo pracy się
uczą za młodu!
Nie ma we dnie spoczynku, inwentarz
obsłużyć trzeba,
Nakarmić kury i ptactwo, przynieść na opał
drzewa.
Wygonić na łąkę bydło, nazbierać liści i
paszy,
Przegonić konia karego, który wierzganiem
straszy!
Królikom narwać trawy, pozbierać jajka na
grzędzie,
I pozamiatać podwórko, bo jutro już święto
będzie.
Kościółek Św. Anny, na wzgórzu położony,
Gdzie na Mszę św. wołały, pięknie bijące
dzwony.
W niedzielę chwila spoczynku, na ławeczce
przed domem, ogrodem,,
Można posłuchać radia, pobawić się
balonem.
Pohasać z białym pieskiem, co obejścia nam
strzeże,
Poskakać na skakance, pojeździć na
rowerze.
Puszczać bańki mydlane i pograć na źdźble
trawy,
Pogonić kolorowe motyle, takie to nasze
zabawy!
Potem już szkoła, matura i wyjechałam z
domu,
Czasem się łezka w oku kręciła, lecz nie
mówiłam nikomu!
Dziś jest już wszystko inne, już nie tak
jak przed laty,
Są wspomnienia, refleksja, zaduma, nad
grobem mamy i taty.
Dzieciństwa czar w sercu pozostał, i krzepi
moją duszę,
Kiedy je dziś wspominam, to zawsze miło się
wzruszę!
Komentarze (4)
Przepięknie i wzruszająco wspominasz czasy
dzieciństwa,Pozdrawiam:)
to jest dobre. ja na wieś jeździłem na wakacje ale
przypomniałaś mi jak to było. no i zakończenie -
wszystko się zmienia, zostają wspomnienia
miło było
ładnie ujęte. Rozbudzasz wyobraźnię owymi opisami.
Miło było przeczytać:) Pozdrawiam:)
Z przyjemnoscia przeczytalem pozdrawiam