***(dzięki kochanie za ciszę...)
***
dzięki kochanie
za ciszę
bez dowodu istnienia
że byłeś kiedyś realnie
i szalikiem przeganiałeś jesień
przykładającą dłonie do szyi
broniłeś pierwszego zapatrzenia
zatrzymanego na krawędzi
rozżarzonych ust
ostudziłam je
listopadowym wieczorem
unosząc się dumą
próbuję jeszcze czasem
odpędzać rękami ćmy
od światła wspomnienia
nic nie może tłumić blasku
teraz
kiedy zabrakło twojego wzroku
27 października 2011r.
Komentarze (6)
Smutno, ale niezwykle pięknie.
smutne, ale metafory bardzo ładne
refleksyjnie... pozdrawiam:-)
Piękna refleksja.
Pozdrawiam:)
..."broniłeś pierwszego zapatrzenia
zatrzymanego na krawędzi
rozżarzonych ust
ostudziłam je
listopadowym wieczorem"...
Ładnie+!!!
smutny ale ladny wiersz o braku miłości - serdecznie
pozdrawiam:)