Ecleticci
Kładę palce na klawiaturze
Zamykam mocno oczy
Wyciszam się wewnętrznie
Czekam, aż spłynie natchnienie
Nic.
Pustka. Żadne słowo nie chce
Zostać schwytane w sidła liter
Żadne zdanie nie jest warte
Zapisania go nigdzie
Nagle Muza szepcze do ucha:
Zaprowadzę was donikąd
Niewierni
Wyrwę wam słowa z dusz
Z głębin serc waszych
Czujcie się jak bogowie
Na słoneczno-śnieżnym Olimpie
Czujcie się jak Tantalos
W głębinach mroków Hadesu
Poprowadzę was między ścieżki
Pól Elizejskich, powiodę was
Na moczary Tartaru głębiny
Do zamku Nocy zawitamy, radośni
A radość zgaśnie jak łaska Tyche
Zżółknie jak liść dębowy jesienią
Odejdzie wraz z Persefoną...
Jesteśmy jeno zabawką
W łaknących rękach bogów
Uczcie się pokory, niewierni
Bowiem wy będziecie pierwsi
Do śmierci
Pani S. za dwie lekcje polskiego dzisiaj i trzy jutro.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.