Erekcjato podróżnika
Nigdy nie mogłem patrzeć prosto w oczy,
Spuszczałem wzrok, albo siedziałem
cicho.
Wiedziałem, że coś kiedyś mnie zaskoczy,
Że mnie dopadnie wreszcie jakieś licho.
Patrzyłem w prawo, potem szybko w lewo,
Na wprost się bałem! Takim porypany!
Dlatego nieraz łbem wyrżnąłem w drzewo,
Na moim czole ujrzysz same rany.
Pamiętam mknąłem swą chyżą Syrenką,
Dostrzegłem znaki – „Przejazd
niestrzeżony”,
W oddali wiatr powiewał twą sukienką
I nagle… rekwiem ksiądz pieje z
ambony.
Ślub to, czy pogrzeb? Wszystko mi się
myli,
Pośród grzeszników czas się strasznie
dłuży.
Zerwawszy w lewo, w prawo w jednej
chwili,
Dobrnąłem w życiu do końca podróży
pod kołami pociągu
Komentarze (8)
tragikomedia dwa w jednym, wyszło fajnie...pozdrawiam
Warto patrzeć wprost przed siebie....
Choć ważne też, co jest dookoła ....
Syrenki zapewne już nie wyklepiesz......
Lecz ja o kolejny Twój wiersz wołam :)
Cały Gacek cały on;)
No wiesz taki dramat a Ty wesoły diablo :)
świetnie napisany, ależ mnie zaskoczył.
Dobry czarny humor :) Pozdrawiam
erekcjato wysokich lotów, a tu - śmieszna makabreska?
oj tragiczne to erekcjato .. nie można kusić losu ...
pozdrawiam