Erotyk nie wprost
O strzępy słów błądzących alejami
zaczepiam szpulę koronnych upadków.
Ale wstaje! – filigranowy łożyska
strąk
i dojrzewa w oparach – słońcem
przygaszanych -
dotyk – obrosły ciszą - w ludzką
dłoń.
Trzymamy się – świateł latarni,
girlandy
statków – opodal portowych zorzy
ust.
Losem wygranym – nie zdrapany ból,
przyciska nas mocno w jedno drgnienie
związanych naszych dusz.
Wejdź więc – niech osiądzie wzrok
–
w tratowany białą magią, opuszków
ciepły szron. Z czoła wrażeń, z twarzy
krzyków – w sen się zatrzymasz
– ostry,
jak wskazówka wyrwana z piersi nocy.
Każda chwila – nieprzeliczalna, w
bliskości
strun i szarpaniu zwierzęcego ciała. Oczy
–
jak mgła nad drogą w bruku rozlana –
ospałe,
i chrzęst bezgłośny - pod nami – serc
złożenie doskonałe.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.