Gdy mówię do siebie...
Zostaw to, dziewczyno, tak jak jest.
Nie walcz już o każde jedno słowo.
Otrzyj słodką buzię z gorzkich łez.
Uwierz, że narodzisz się na nowo.
Nie masz już, dziewczyno, dokąd iść.
Mało widzą oczy zapuchnięte.
Teraz on już nie chce abyś ty,
szła z nim przez ten wielki świat za
rękę.
Zostaw sobie, mała,
te wspomnienia.
Pomyśl, gdy nadejdzie gorszy czas.
Nie bój się, dziewczyno, iść bez niego.
Pan Bóg nie chciał razem was.
Komentarze (2)
Podoba mi sie rówież ten jakby monolog - a to przecież
sama dziewczyna doszła do takiego wniosku, że może
przez życie też bez niego iść. Bóg chcial inaczej -
dobrze, że tak myśli. Wiersz smutny ale pozbawiony
wyrzutów, pogodzenie sie z takim stanem rzeczy.
Ładny wiersz i ładnie napisany.
Podoba mi się to, że ten wiersz został zbudowany w
formie monologu. Taka wewnętrzna rozmowa czasami
oczyszcza, ale często są to własnie usprawiedliwienia
przed samym sobą nie mające racji bytu w starciu z
szarą rzeczywistością...ale żyć jakoś trzeba...