Gładzisz grzechy świata
Nienawidzę stworzenia mojego życia
łamiąc kołem każde ‘ja’
tonąc w sidłach swojego odbicia
Jestem głosem z góry i nimi steruję
wypływam za każdym razem
kiedy swoją złość potęguję
Zanikam wśród niespełnionych cieni
nawet łaska Chrystusa
nie jest w stanie mnie odmienić
Najbliżsi oddali za mnie życie
różami z korony cierniowej
odnajduję ich krzyk w niebycie
Wyzbyłem się strachu
teraz każdy zapłaci
za mój ból
będący w niedzielnej postaci
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.