Głęboka studnia
To był okres lat dziewięćdziesiątych,
pełno dzieciaków, na ławkach płonęły
jointy.
Wiara w marzenia, przyjaźń, i wysokie loty.
Diabeł podłożył ładunek i wybuchł trotyl,
był wśród nich, rozdawał diabelskie prochy.
Zaszczepił złość i żal w ich w sercach,
teraz szyderczo się śmieje, spode łba
zerka.
Diabelski chart warczy i głośno szczeka,
ostre kły jego są i otwarta szczęka.
Białe ścieżki znikają hurtem z lusterka.
za którymś rogiem śmierć z pewnością czeka.
Ludzie umarli, na cmentarzach groby
zakwitły,
on zaciera łapska, ostrzy swe widły.
Nie pomogą już nic żadne modlitwy,
toną w bagnie lecz nie chwytają się
brzytwy.
Biała dama ma piękne złudne oczy,
niejeden w studni głębinę skoczył.
To parszywy horror, nie sen proroczy,
teraz po brukach piekła samotnie kroczy.
Jego zatruta krew ma kwaśny odczyn,
zwoje mózgu skutecznie szaleństwo toczy.
Na sygnale odjeżdża karetka w nocy,
śmierć dogania, już widać czubek jej kosy.
Młode życia lecą w dół jak ścięte kłosy,
obłęd się skrada, już słychać głosy.
Dziki głód, coraz większy prochów
niedosyt.
Umierają ludzie w agonii nocami,
rozdarte ich serca, krew jak aksamit,
czerwona gęsta leje się chodnikami,
wściekłe demony idą za jej śladami.
Ludzkie istnienia płynął miasta kanałem,
płynął do bagna, by być zapomniane.
Ich mgliste dusze ciemnością owiane,
mrok i strach w sercach posiane.
Zmory wychodzą nad bladym ranem
po prochy, które teraz są tak życiodajne.
Całkowicie minęli się z marzeniami,
ich wzrok błądzi daleko w otchłani.
To śmierć zdradliwie ich mami,
ostateczny przed nią z życia egzamin.
Głęboki dół jest już przed nogami,
wpada do niego i drugi tuż za nim.
Upadek na dno strasznie go rani,
jego własna krew go topi i dławi,
a diabeł to ćpa, i w rozkoszy się pławi.
https://smakliter.pl/amfetaminowy-obled-marcin-kadzisz ewski,produkt-1728016
Komentarze (3)
Narkomania zbiera żniwo..
To prawda, "Biała dama o złudnych oczach" ma na imię
Śmierć.
niestety, narkomania nieuchronnie kroczy ku śmierci.