Gody
Łu noju w Zilijo nie buło zielgi
zieczerzy,
za to zawdy łuż w ta noc mnielim śniyg.
Ło punocy do kościoła ludzie śli.
Tam gwolt narodu buło i koźdan chcioł
pomodlić sia kele Jezuskowygo żłóbka i
spsiywać psiakne kolandy Panu Bogu na
łuciecha.
Po mszy buł cias na zabozianie i
muzyka.
W kożdy ziosce sia jekiś grojek noloz.
Gody to zielgie śwanto je.
Ty jesteś moją myślą i świtem.
Serc kołysanką wprowadzałaś w świat.
Jak drogowskazem mądrości
usuwałaś kurz sprzed stóp.
Twych szarych oczu troski blaskiem,
ze spracowanych był chleb,
w miłości i troski odziałaś mnie.
Nie żądając nic w zamian.
A dziś myśli w szeregu stoją,
te po prawej i lewej stronie drogi.
Zwyczajne, trudne i zawsze opuszczone.
Nierozwiązywalne, celowo pominięte,
Najukochańsze słowo Mama zabiorę ze
sobą,
gdy przekroczę Mory progi.
Gody- Boże Narodzenie
łu noju- u nas
na łuciecha- na chwałę
gwolt- dużo
zaboziać sia- bawić się
Gwara warmińska.
Komentarze (46)
Poległem. Ki diabeł "zabozianie"? Za to wiersz o Mamie
wzruszył.