Granice
kawałki ludzkich ciał broczą krwią
swoją płaszcz ziemskich łez
rozwiewający zbawienną pokorą
zwierzęce krzyki, proszące błagania
granice skrajności osiągane w przeciągu
minuty
wzruszenia zabijające swoją obłudą
fizyczność ciał zlepiona jedną ziemią
cieknąca krew gęstnieje w słońcu
razi czerwonością,
wsiąkając w trawę rozkosznie umila
życie czarnym jeźdźcom
nierozumiejące dziecko gdzieś woła matkę
bez siły, bez łez, wycieńczone
sprawiedliwość świata, to szczęście w
cierpieniu
Komentarze (1)
wiersz choć trudny w przekazie, to podoba mi się
stanem, formą