Horror
Przypalił się makaron,
cóż, bywa... sprawa rzadka,
mąż zaraz zatarł ręce,
dla niego to jest gratka.
Będzie mi wypominał,
żem kiepska w gotowaniu,
powinnam go wyrzucić,
zapomnieć o skrobaniu.
Pozbędę się go prędko,
nie jest mi już potrzebny,
będzie straszył na półce,
szarpał napięte nerwy.
Byłoby całkiem nieźle,
proste, zwyczajne danie,
chciałam jednak aldente,
/dobre na odchudzanie/.
Dałam za mało wody,
nie zamieszałam w porę,
no, czasem tak się zdarza,
gdy się za wiersze biorę.
I tylko swąd w powietrzu,
na ścianach czarna sadza,
zawsze mi przypomina,
z poezją nie przesadzaj.
Komentarze (19)
czytając twój wiersz mam wrażenie że chcesz wyrzucić
męża a nie przepalony makaron-dyplomatka z
ciebie-pozdrawiam
hahahah pocieszne i wzbudza uśmiech
Ofiara z makaronu została widać przyjęta skoro
zaowocowała tak udanym wierszem. Ale nie inwestuj w
drogie garnki, bo jak sądzę z poezji nie zrezygnujesz.
Tak tez myślałam,że w twojej gradacji potrzeb poezja
jest przed makaronem. Dobrze to wyraziłaś. Pozdrawiam
ja też myślałam, że chcesz męża wyrzucić nie garnek,
ale ta półka mnie sprowadziła do ... rozczarowania?
fajnie rymnęłaś :)
komicznie z dramaturgią - jest miejsce w którym bez
wyjaśnienia, że o garnek chodzi myślałoby się, że
wyrzucasz męża - zgrabniutko Ci to wszystko wyszło i
zabawnie - brawo!
Nie dziwie się, pisząc wiersze można a nawet trzeba
zapomnieć o gotowaniu. Bo cóż ono znaczy wobec poezji.
Nie przesadzaj, ma droga pani, nie z poezją, lecz z
gotowaniem!
I okazało się, że pisanie wierszy może nas wiele
nauczyć, a nawet oczy otworzyć.
Domyślam się ze chcesz wyrzucić garnek, ale z wiersza
wychodzi że makaron albo męża, bo skrobać makaronu
raczej nie warto a męża nie chcesz chyba że na
przeprosiny jeśli lubi jak go podrapać. A wracając do
wiersza ja kiedyś łazienkę zalałam pisząc jakiś
wierszyk
lekkosci pióra pozazdrościć
można by tu i ówdzie czepić się gramatycznosci
rymów,ale bajkom ładnie w takich rymach
a to bajka wszakże z bardzo mądrym morałem:)
zostało tylko uchylić kapelusza:)
A co robił ten okaz mężczyzny - nie pilnował garów?
Czyli Jaśnie Pan czeka aż służba poda jedzenie, kaleka
bez rąk?
Też miałam kiedyś fajne garnki zanim zaczęłam pisać
wiersze..a Twój wiersz super i widać , że humor wciąż
dopisuje.
świetny wiersz.... bardzo humorystyczny...no i żeby
taki "kuchenny" ( bądź co bądź) temat okazał się
takim wspaniałym tematem do zartów?... no...no :)
A rondel przypalony to domena męża nie
żony-pozdrawiam!