Hymn
wszystkim smutnym romantykom...
Smutno mi, Boże, to dla mnie - moc żaru,
Domowego ogniska rozpaliłeś,
A widząc, że właśnie usycham z żalu,
Ciepłem poiłeś...
Choć mi tak pomagasz w każdej złej
porze,
Smutno mi, Boże.
I co mi z piękna górskich stoków
śnieżnych?
Gdy jej włosy bielsze, a pachna wiosną.
Oczy to błękit nieba, dni tych letnich
A ciągle płoną...
Skóra pewnie miększa niż mchu podłoże...
Jak myślisz, Boże?
Jak płomień spokoju i stabilności,
Tle się tym ogniem rodzinnym, to mało,
Bo w niej nie umiem rozniecić miłości.
Wczoraj też lało...
Ból w pełen goryczy płacz pióra złożę.
Gorzko mi, Bożę.
Choć nie mnie, zapalanie serc pochodni,
Postawie znów wszystko na jedną kartę.
Gra się zakończy, nim kier blat zasłoni,
Przegrałem partię..
Zawód mój cierpki, a głębszy niż morze,
Tak źle mi, Boże!
Sercu, to ja już raczej nie zaufam,
Od dziś jest organem niższej instancji.
Rex Mens rządzi - tej władzy nie
naruszam,
Precz Uzurpacji!
Jeszcze swój cyniczny uśmiech nałożę,
Tak łatwiej, Boże.
To nie jest bunt - widzicie przecież
sami,
Zwykła troska o me zdrowie psychiczne
Także o żyły całe, mózg z korami,
Plemniki liczne...
Chyba dobrze, że o swój los się trwożę?
Odpowiedz, Boże!
Przedwczoraj przespałem się z samym
sobą.
Wstaliśmy razem, dając sobie w mordę.
Potem był jeszcze ostry gwałt pod wodą,
Płakałem w kołdrę...
Boli mnie głowa, boli również krocze,
Już nigdy, Boże!
Teraz jestem znów sam i gadam z Bogiem,
Też czuję się sam, a On nie istnieje.
Ach, gdybym zdołał być wierzącym
młotkiem,
Miałbym nadzieje...
Nie uwierze, choć śmierć nawiedzi łoże,
P****ol się, Boże!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.