Idąc
I spoglądam z przyjściem nocy
Na te żarzące się w dali
Tysiące iskier pełnych mocy
Które w szaty szklane pozamykali
I wyławiam z głębi tego widoku
Eliminując sztuczność inżynierki
Zaklęte w formie oczu wzroku
Dwie, tak odległe, a bliskie mi Iskierki
I z pasja czytam te słowa
Śpiewane przez wieszczy znanych
Nadając im znaczenia od nowa
Tych do mnie skierowanych
I udając, że czas jest bratem
A nie jest dla mnie jak kat
Wierzę głęboko w to zatem:
Cofniemy ten czas choć o kilka lat
I tak kroczę drogą codzienności
Z oczami zamkniętymi szeroko
Świadom otaczającej płytkości
Zapadam się gdzieś tam głęboko
I kroczę dziennie dalej widząc,
Choć pozornie ślepym jestem
Gorycz chwil samotnych słodząc,
Tym Jej wzrokiem, głosem, gestem
Komentarze (1)
Szkoda że zniknęły dwa ostatnie wiersze.Dlaczego? Były
piękne.