Pomnik
Krocząc ścieżką życia swego
Mijając skrzyżowań tysiące
Napotkałem dnia pewnego
Miejsce zieleń skupiające
Wszedłem bramą z żywopłotu
Wiedziony bujnych drzew szumem
By po chwili bez kłopotu
Zjednać się z ich żywym tłumem
Dziennie lepiej poznawałem
To zielone parku spektrum
Coraz głębiej w nim istniałem
Aż znalazłem jego centrum
Napotkałem tam esencje
Tego zbioru roślinności
Uzyskałem te gwarancje
Czekających chwil radości
Odtąd tam spędzałem chwile
Rozmowami przepełnione
Żałując że swą drogą tyle
Szedłem w inna niż ta stronę
Słyszałem tę ów rzekę słów
Tylko ku mnie skierowanych
Widziałem gesty jak ze snów
Do tej pory mi nie znanych
Księżyc z Słońcem się mijały
W czasie rozmów długich naszych
Wspomnień tło mych wypełniały
Dając rangę im tych słodszych
(.)
Nagle burza się zerwała
Deszczu ściana mnie okryła
I choć burza krótko trwała
Woda deszczu mnie zbudziła
I zmoknięty tak siedziałem
Otoczony tym gaikiem
W chwili szoku nagle wstałem
Jestem oto przed pomnikiem
Przed pomnikiem który mówi
To co myśl ma jemu każe
Który myślą się ożywi
W sposób jaki mu myśl wskaże
I wyszedłem z tego centrum
I wyszedłem z parku tego
Pełen wstydu, żalu, zadum
Krocząc ścieżką życia swego.
Komentarze (1)
Pisz i pozwól siebie czytać.+