Insomnia
Wciąż brakuje mi oddechów by móc poczuć wolność.Ból naciąga moje żyły a wiatr trąca je jak struny..
W mrocznych czeluściach wszechświata
umiera błogi czas
Nie ma nadziei..
I nie ma już szans...
Nawet idealne piękno z czasem umiera
Czas już najwyższy rozrzucone marzenia
pozbierać..
Potem wrzucić je w otchłań nicości,
bo nie są warte nic
Nie wyleczę się ze swojej bezsilności,
pozostała mi tylko rozpaczy wiecznej
nić.
Śmierć przyszła tak cicho...
Wargi w krwi skąpane,
zimne ciało rzeczywistością pokonane.
Gdy w końcu nadeszła jakaś nadzieja,
gdy zapaliła się iskierka radości,
trzeba mi było szybko umierać
bo nie zniosłabym ciężaru
kolejnej niespełnionej miłości...
Komentarze (5)
Ostatnia strofa dla mnie najlepsza.
Jest mrok, beznadzieja i piękny wiersz, który
przemawia do duszy człowieka...pozdrawiam:)
Nie wiedziałem do czego zmierzasz, ale zaskoczyła mnie
ostatnia strofa! No i całość stała się jasna ...
mrocznie i pięknie jak zwykle u Ciebie... pozdrawiam
Główka do góry Lili:)
Gdy w końcu nadeszła jakaś nadzieja,
gdy zapaliła się iskierka radości,
trzeba mi było szybko umierać
bo nie zniosłabym ciężaru
kolejnej niespełnionej miłości...
końcówka super jak cały wiersz życzę tej
odwzajemnionej spełnionej miłości pozdrawiam
serdecznie :)