Jego oczy
Czyżbym powróciła?... Nie wiem... ale znalazłam wiersz... stary wiersz..., który niestety nie jest prawdziwy... chwile wróciły, ale chyba znów, po raz kolejny, czas zapomnieć... Czyżbym powróciła?... Postaram się...
Błogość Jego oczu pokryła cały świat,
spojrzeniem złagodził ból i cierpienie.
Moje... i tylko moje cierpienie...
Zatopiona w tych oczach, nie wiedziałam o
istnieniu innych,
nie pamiętałam o niczym...
To spojrzenie było ostają dla zagubionego
serca,
wiatrem, ogniem, woda i powietrzem
równocześnie...
Słońcem i gwiazdami...,
chwilą i momentem...
Jego dotyk w moich wspomnieniach,
z początku tak delikatny, ostrożny,
płochliwy,
później pewny, pełen namiętności i
uczucia.
Każdy pocałunek, uniesienie, nawet uścisk
ręki,
to wszystko powracało w snach...
Tam... wtedy… tylko on mógłby zrobić
ze mną wszystko,
to Jego dotyku pragnęłam,
ale Tam Go nie było...
A ja tęskniłam jak opętana...
Nie za Nim... lecz...
Za Jego oczami, ustami, dłońmi...,
delikatnością, czułością, namiętnością...
Za każda naszą rozmową dusz i ciał...
Tęskniłam...,
ale z czasem nadszedł dzień...,
(który na razie pojawił się tylko w
snach...)
Dzień zapomnienia...
i zapomniałam...
A On wracał...
ale już nigdy nie było tamtych chwil,
uczuć, spojrzeń...
We mnie nie było z tego już nic...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.