Jesień
poranna rosa schładza nogi
sejmowi bocianów przed odlotem
skrzą się diamenty małych kropli
na pajęczynie pod płotem
słońce rozjaśnia swe oblicze
żarem co już nie pali
leniwie liście z drzew otrząsa
wiatr rześki wiejący z oddali
niebo tak czyste jak tafla wody
barwą szafiru się mieni
i tylko klucz żurawi otwiera
drzwi dla wchodzacej jesieni
autor
kazekpolak
Dodano: 2005-10-02 01:54:40
Ten wiersz przeczytano 639 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.