Jesiennieję
Może miałem w sobie dynamit...
Może miałem kiedyś dawno, ale
Zimne wiatry wieją wieczorami,
Gdzieś tu szemrzą Lety, Styksu fale.
Dawniej to mi słowiki krzyczały.
W żółkniejących krzakach dziś ich nie
ma.
W brodzie rosną wciąż mi włosy białe.
Łóżko? Owszem. Uwielbiam w nim drzemać.
Trawa nie jest zielona, lecz szara,
Bowiem zblakła, zszarzała na chłodzie.
Czekam marznąc w mgły gęstych oparach
Plusku wiosła Charonowej łodzi.
Komentarze (9)
Kolejny Świetny Wiersz, Michale.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Żeby tak człowiek mógł sie doładować, to by nie
jesienniał. Ciekawy wiersz
No cóż - zgodnie z planem - mamy jesień i to ludzie
jesiennieją, potem zimowieją, wiosennieją, letnieją
itd. itp.
Grunt, że wszystko trwa od nowa.
Za Markiem.
I nie jesienniej nam, Michale ;-)
Rzekłbym, że jest w wierszu jakaś odrobina defetyzmu
(tym bardziej, że to nie pierwszy Twój wiersz w takim
klimacie), oczywiście, w kontekście pesymistycznego
myślenia... Ale, z drugiej strony, każdemu z nas w
pewnym momencie, przychodzą do głowy takie
refleksje... Zatem do zadumania - świetny Wiersz.
Pozdrawiam :)
Z czasem, w koło zmieniają się pory roku, a nam
przybywa tylko lat, niestety już nie w koło. (+)
Znowu super Twój wiersz. Zamyślił. Im mniej dni przed
nami, tym bardziej każdy (powinien być) cenny, ale
bywa różnie. Pozdrawiam
Każdego kiedyś Charon przewiezie do krainy "wiecznej
spokojności"...
Pozdrawiam
Zabrakło oboli jeszcze dla Ciebie,
jeszcze.
I mojego Styksu
kurs haczy już o brzeg.
Marna to pociecha
że wyglądam dobrze.