Kap, kap, kap
Kiedy to się zaczęło, dokładnie nie
wiem.
Kapanie koszmarne kroczy niczym wojskiem
kawaleryjskim.
Krany, uszczelki, zawory jakieś wciąż
kupuję,
kawalkadą próśb tą wymianę zlecam.
Koszt wielki, rezultat mizerny.
Kiedy do snu się układam, do ucha wciąż
kapanie wpada.
Katem jest i na nic się zda pomoc
sąsiada.
Kruszynka kropla, ja się jej boję!
Kruche o nerwy moje.
Kamienne cienie błądzą po ścianie,
krotochwilne słowa kilkuliterowe.
Krople małe i zimne kaskadą letnią
zostaną.
Kap, kap, kap.
Katuszą będą, są.
Krzyczę Nie i Eureka.
Kawałek po kawałku jak mur.
Krusząc to życie jak kołowrotek,
kręci się, przez palce przecieka.
https://youtu.be/irWk-toPqHs
Komentarze (31)
Takie krople kapiące nerwowość wprowadzają i
dekoncentrują. Miłego pogodnego dnia z uśmiechem:)