Kapitanoza
Rozwijam skrzydła wzlatując nad morzem
za nim czeka moje życie
w myślach jego przyszłość tworzę
choć to nigdy się nie sprawdzi
Mogę czekać i odliczać lata
wszystko się zmieni poza przebytym
czasem
ale wciąż wspominam wciąż żałuję
tak straciłem nadzieję... płaczę
Każda kropla zraniła Cię trzykrotnie
skumulowałem istnienie smutku w sobie
przeszłość zjawia się powrotnie
niszczy moje wnętrze i nie odpocznę w
grobie
Nie ukrywam wszystkich lęków
ciągle myślę o tym co się odbyło
ostatni wzlot moich skrzydeł
to już nareszcie mnie zabiło
Umarłem choć i tak nie żyłem
wszystkie radości w symie pozostawiłem
Umysł niestety nigdy nie umrze
będę się męczył nie mając serca
i mając dla siebie cała wieczność
nigdy nie odnajdę swojego miejsca
Komentarze (4)
Piękny...musisz bardzo cierpieć z utraconej miłości
skoro w takich smutnych barwach namalowałeś swojego
"motyla"...rozumiem ten ból
Skąd tyle pesymizmu?
Gimbusiarstwo.
Panie Darku, a gdyby tak o rzeczach prostych? Wzniosła
śmierć nie bardzo panu wychodzi...