Kaplica
Wszedł do małej izdebki
Najmniejszej w całym budynku
Poczuł wielką ulgę
Zapalił świeczkę i postawił przed sobą
Usiadł na starym i niewygodnym krześle
Ujął w swe dłonie różaniec
Zwykły, prosty, bez udziwnień
Kilkadziesiąt koralików nawleczonych na
sznurek
Na końcu trochę krzywy krzyżyk
Podniósł oczy w górę
Znajdował się tam obraz Jego Matki
Spojrzał w Jej oczy
Przepełnione miłością, spokojem,
ufnością…
Skierował wzrok w lewo
Tam znajdował się obraz Syna
Spojrzał w Jego oczy
Pełne poświęcenia, miłości i wybaczenia
Zamyślił się na chwile
Następnie z jego ust płynęły już słowa
Ledwo słyszalne dla innych
Lecz on słyszał je wyraźne
… módl się za nami
grzesznymi…
… w godzinę śmierci naszej…
… odpuść Nam nasze winy…
Każda sekunda była dla niego jak godzina
Każda minuta była dłuższa niż jego życie
…Amen…
Schował różaniec
Popatrzył ostatni raz na Syna i Matkę
Zgasił dopalającą się świeczkę
Wyszedł z więziennej kaplicy
Skierował się do swej celi
Wiedział ze czeka tam na niego ksiądz
Chciał się wyspowiadać i przyjąć Chleb
Niebiański
Wiedział, że to jego ostatnie chwile
Pamiętał słowa sędziego
„skazany na śmierć”
Ścisnął mocniej krzyżyk…
… i uśmiechnął się
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.