Kasyno
Było ich dwoje. Ona - skąpo odziana w
jadące ostro naftaliną wyliniałe już norki,
on - w starym, steranym kankanami fraku -
bez spodni.
Szli trzymając się za ręce. Uśmiechali się
do siebie radośnie, tak bez powodu, a może
z własnej niedoli, w którą zostali
wmanewrowani przez to zachłanne życie.
Zawsze czegoś od nich chciało utrudniając
normalne funkcjonowanie. A to upominało się
o jakieś pieniądze na posiłek, innym razem
na szalet miejski, chociaż z tym radzili
sobie doskonale podczas marszu.
Świtało. Ona, poprawiając makijaż, rzuciła
jakby od niechcenia:
- Dość tego włóczęgostwa, wciągaj
skarpety.
- O co chodzi, skąd ten pośpiech -
wymamrotał z otwartymi ustami.
- Jedziemy do Monte Carlo.
Nie odpowiedział, uznając, że najnormalniej
w świecie - zwariowała. Położył się
ponownie, a raczej chciał, gdyż w tym samym
momencie poczuł ostry zapach w nozdrzach.
To była naftalina.
- Wstawaj bydlaku - wyszeptała
poirytowana.
- A paszła won! - kłapnął.
Dzień zszedł im na wymianie doświadczeń. A
mieli przecież jechać do Monte Carlo.
Którejś zimy, styczeń był wyjątkowo mroźny.
Leżeli nieruchomo patrząc sobie w oczy.
Uśmiechali się.
Byli w wymarzonym Monte Carlo.
excudit
lonsdaleit
09:07 Niedziela, 18 stycznia 2015 - ...

lonsdaleit




Komentarze (7)
Bardzo dobre. Serio, choc z poczuciem humoru.
Też chciałam napisać że nie smutnego, ale brakło mi
słowa, chyba lepiej dziwna śmierć dziwnych ludzi :)
Którejś zimy, styczeń był wyjątkowo mroźny. Leżeli
nieruchomo patrząc sobie w oczy. Uśmiechali się.
Byli w wymarzonym Monte Carlo- smutne zakończenie
smutnego życia. Pozdrawiam :)
Ciekawe!
Pozdrawiam serdecznie
Tu, tylko nieśmiało, przewija się nutka erotyzmu. Co
do zakończenia, to tak naprawdę, nie jest ono
tragiczne. W końcu dotarli przecież (tak mniemam) do
upragnionego Monte Carlo. A nie każdemu się to udaje.
Pieknie porowadziłeś swoje opowiadanie - erotyk
( dla mnie to poetycka proza ale mogę się mylić Jeżeli
tak to już przepraszam )
i bardzo ciekawie
Szkoda że zakończenie tragiczne
Pozdrawiam serdecznie
:))