Kiedyś...
Syciłeś moje uszy
Najsłodszym z słów
Usypiając czujność
By potem znienacka
Zadać stalowy ból
Kołysałeś moje zmysły
Na najspokojniejszym z oceanów
By nagle wygładzoną taflę
Wewnętrznych wód
Zmącić jednym kamieniem
Patrzyłeś w moje oczy
Jak w przepastne błękity
Gubiąc sie w ich przestworzach
Teraz gdy patrze ja
Spuszczasz wzrok bojąc sie nieba
Kiedyś przynosiłeś mi
Naręcza polnych kwiatów
Bym czuła się jak królowa pół
Dziś w prezencie przynosisz mi
Bukiety twoich gorzkich słów
Komentarze (3)
A teraz pozostały tylko piękne wspomnienia...
wiersz przepiękny.
Wiersz napisany obrazowo i uczuciowo... Pisz, bo
robisz to z sercem.
Nie tylko treść mi się podoba, ale i forma wiersza.
Patrząc na datę powstania, mam nadzieję, że to już
tylko smutna przeszłość. Pozdrawiam