Kolor maku
Gdzieś na rozdrożu lasu,
pod nieba błękitnego głębią,
leżałam, odziana w jesienny wiatr,
chowając marzenia w obłokach,
błagalnymi dłońmi dotykałam maków,
ich czerwień jak krew mego serca,
była mi jak siostra-samotność,
przyciskając do ust ich smutne płatki,
pocieszałam je ostatnim pocałunkiem,
jaki potrafiły oddać me konające usta,
spod przymkniętych powiek życia,
karmiłam czerwienią ostatnie
spojrzenie,
by we śnie po niebieskiej krainie,
trzymać w dłoni kolor- miłości.
Tak uśpiona czekać wiecznego lata,
kiedy mak zakwitnie na zawsze.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.