Kompromis
Kąpiemy się w morzu
kwiatów łąki
Dławimy się pijąc przez słomkę
nasze ciała
za parawanem uczuć
zakazanych
Pragnę dotknąć nieba
Bierzesz mnie na ręce żebym
mogła dosięgnąć
Najpierw muskam je
palcami wyobraźni
Gdy wręczam ci skrawek
zaczynasz drżyć
chwiejesz się
Czego się boisz?
Nikt się nie pogniewa że
zrywam niebo
Nikt nie zauważy
tylko trochę ubyło
Nieba jest dużo
Starczy dla wszystkich
jeszcze dokładkę wezmą...
Ta woń cię ogłusza
Upuszczasz mnie na
dno samotnych myśli
Rozsypują się koraliki
nawleczone na nić duszy
rozerwanej
Potoczyły się
każdy w inną stronę
Zamiatasz je
rzucasz za siebie
Otrzepujesz o spodnie ręce
Umówmy się tak
Dam ci czas
tak niezbędny
żeby nie zwariować
w popłochu myśli
Schowam ten skrawek nieba
pod tym makiem zgarbionym
Może kiedyś wrócisz i odbierzesz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.