Koszmar
Mój koszmar znów powraca...;( ale ciągle mam nadzieję i nigdy się nie poddam;)
Kiedy zaczęła się ta tragedia
strach przed świtem chylił słońce życia
lustrzanym odbiciem gasła wiara
i cały zimny traciłem zmysły.
Wszędzie dookoła śmierdziało kamforą
byłem w każdym miejscu jednocześnie
zamkniętej szukałem ciebie,
ramiona sztywniały,
coraz bardziej
stygło serce.
Śnij
świt nie nadejdzie
nigdy
cienie nie znikną
nigdy
strach nie ustanie
śnij...
Opleciony twym pięknem jak zwierzę
w twoim sercu biło moje życie
dając powód by wyrwać się śmierci
tonąc spragniony przedawkowałem.
Czułem jak mój koszmar zjawił się o
zmierzchu
gdy niebo przybrało barwę grzechu
zabrał mi ciebie na zawsze,
ramiona sztywniały,
coraz bardziej
gniło serce.
Śnij
świt nie nadejdzie
nigdy
cienie nie znikną
nigdy
strach nie ustanie
śnij...
Cały drżę
od okna
przechodzę
do okna
zamknięty
słyszę swój...
koszmar.
...wszystkim którzy zechcieli przeczytac ten wiersz, dziękuję;-)
Komentarze (3)
No tak.Byłam twoim koszmarem.Trzeba było powiedzieć
żeby poszedł precz!Nie powiedziałeś więc...? Coś ci
się w nim jednak podobało?
Będę pisał co tylko zechcę bo to moje wiersze;))) i
nie interesuje mnie opinia innych osób, chociaż
doceniam;)))
czy to informacja? "tonąc spragniony przedawkowałem."
i tego też nie pisz:
"...wszystkim którzy zechcieli przeczytac ten wiersz,
dziękuję;-)"