Koszmary
Przemykam się między źdźbłami trawy,
Slalom myślowy bez końca.
Wiję się umierając ale wciąż jeszcze
żwawy,
Pożeram ostatni promień słońca.
Mknę lawirując między gałęziami,
Oddycham ostatnią kroplą rosy.
Senna nostalgia za byłymi czasami,
Czołgam się spocony i bosy.
Podnoszę powieki sklejone koszmarem,
Zrywam się by zmyć z siebie nadzieję.
Jakież będzie życie dla mnie darem,
Gdy tylko z ciemności otrzeźwieję.
Każdej nocy uciekam w obłędnym popłochu,
Wspomnienie wraca i mnie nie zostawia.
Rozlatuję się w gorzkie żale i tęsknoty po
trochu,
Pożółkła rzeczywistość do mnie
przemawia.
Szarość dnia nachodzi mnie w nocy,
Wkrada się cień pożądania.
Zużyłem kolor chęci, szukam pomocy,
Pokaż mi na nowo barwy zakochania.

Wolnywniewoli



Komentarze (1)
Bardzo bliskie mi metafory, które uwielbiam.
Treść między wierszami jest większa niż ta dosłowna,
pozdrawiam +