O królewnie
Za morzami za lasami,
za siedmiona też wzgórzami,
córka króla sobie żyła,
jak kwiat lilii piekna była,
w sercu jednak zagubiona,
z pragnień wszystkich okradziona,
jaka tego jest przyczyna ?
jaka w tym jest moja wina ?
jest zamknięta w ścianach wieży,
zapłakana w kącie leży,
o przystojnym ksieciu marzy,
niech ten sen sie prędko zdarzy,
rzeczywistość zechce przyćmić,
wielką miłość pragnie wyśnić,
na rumaku niech przybedzie,
miłość moją niech zdobedzie,
imie moje niech zawoła,
mur co dzieli rozbić zdoła,
w którym zwrócic się kierunku ?
gdzie wykrzyknąć mam ratunku !
czy ktoś wołań głos mój słyszy ?
lecz nie słyszy nic prócz ciszy,
wtem zza krzaków rycerz wyszedł,
za legendy głosem przyszedł,
na poprawę czekał losu
nie zdobywszy tym rozgłosu
wział się zaraz do roboty,
nie zwracając na kłopoty,
serca swego słuchać umiał,
szczęście swoje wtem zrozumiał
księżnę przecież uratował,
do wesela się szykował,
zakochani w sobie byli,
i jak w bajce długo żyli,
A więc życzmy im radoćsi,
szczęścia, zdrowia, pomyślności.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.