Krzyż
Leżysz na chodniku- bardzo zabrudzonym
Deptany każdego dnia przez biednych,
bogaczy....
Jakiś pijak czasem spojrzy wzrokiem
zanudzonym
I tego że mu zająłeś miejsce- nigdy nie
wybaczy.
Minęła wiosna, lato- jesień już
nadchodzi
Wkrótce deszcz resztkę Twojej barwy
zmyje
I chłodny wiatr jesienny ramiona
ochłodzi
A później znów śnieg swym puchem
przykryje.
A Ty znów z tą nadzieją która nie umiera
Będziesz się śmiał do każdej siostry,
każdego braciszka
I udając żeś szczęśliwy, że nic Ci nie
doskwiera
Nadal będziesz czekał na Świętego
Franciszka.....
Wiesz że on by Cię zobaczył na tym brudnym
poboczu
I słysząc jakże szybkie swego serca
bicie
Ucałowałby Cię i ocierając łzy z swych
Świętych oczu
Nosiłby Cię już zawsze przy swym potarganym
habicie.
Przyszedł!
I zabrał na siebie całe Twe cierpienie
Ten bosy, szczupły biedaczyna z Asyżu
Bo doskonale rozumiał że w Tobie
Zbawienie
W Tobie!! O Święty, Jezusowy Krzyżu!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.