letni sen zimowej topoli
przyśniło się raz przydrożnej topoli
jak kos wśród gałęzi jej rzewnie
biadolił,
że gardło go boli, że głosem nie włada,
że chłodno i wieje, że ciągle deszcz
pada..
zebrało więc drzewo uśpione swe siły,
by pąki pod korą więzione - strzeliły
i w szarym pejzażu zagrały soczyście,
a ptaka przed chłodem schroniły w swe
liście..
lecz zima, co trzyma topolę w objęciach,
o śnie jej letnim nie mając pojęcia,
zmraża tę zieleń, co kosem się łudzi,
szepcząc jej czule: 'nie czas, by się
budzić..'
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.