Lisy nie fruwają
Jadźka!
- skocz do ciotki Wikipedii i podaj
definicję wykop i wykopki!
A co ciebie napadło, że tak z rańca
mędrkujesz?
Na fejsie w Kształtach Słów ogłosili
warsztaty na satyrę,
tam było napisane: zajrzyj tu, napisz
coś.
Napaliłem się na tę satyrę jak stonka na
wykopki.
Nooo… Antek wykop to za chwilę dostaniesz
zelówkowy (na widłach wylądujesz przy
laptopie), co ja służąca informatyczka!
Jadźka, proszę, nie bądź zołzą, nie
widzisz, że krowy oprzątam.
Dobra, dobra już zawijam kiecę i lecę.
Słuchaj uważnie; piszą, że wykop jest
miejscem na gromadzenie informacji z Sieci,
jakieś newsy, artykuły, linki.
Wykopki to na „chłopski rozum” pomyśl, ze
wsi jesteś i głupa strugasz czy co! Teraz
mądralę udajesz, kombajn zamówisz ciach,
ciach, trzy godziny i po wykopkach. Chłopie
wspomnij swojego dziadka jak z motyki w
kartoflisko strzelał!
Powoził dziadek w parę koników
strzeliwszy z bata podkręcał wąsik,
przekręcił beret, gwizdnął podniośle
jedzie przez pole wśród kartofliska.
Krzyknął „prr” głośno, lejce zaciągnął,
między bruzdami zatrzymał powóz
- góra ziemniaków w pryźmie wzdłuż pola.
Baby orały motyką w bruzdach,
spod zeschłej naci zbierały bulwy
- potem zroszone wiadra i kosze.
Wrony krzykliwe wokół krążyły,
deszcz siąpił, wiało, gil z nosów kapał.
W dzień świętej Tekli ziemniaki piekli
w ognisku wielkim chrzęściły łęty.
- Durnaś, Jadziuchna, oj durak z ciebie,
jasne że wiem co to wykopki na wsi ale tam
chodziło o coś głębszego.
- Antek nie bredź, może chodziło o twój
głęboki ” Rów Mariański”, kiedy miałeś
parcie na szkło. Pamiętasz jak startowałeś
na sołtysa w Sieklukach?
Dźwigałeś problemy wsi na barach do gminy,
ten przychlast sąsiad na Radzie Gminy cię
obszczekał, tłumaczył zawisłości w budowie
współczesnej obory, twojej obory i twoich
krów. Węszył u nas na budowie jak świnia za
truflą, niby dobrymi radami służył. Lisek
farbowany, tylko donosy wfruwały w zagrody
radnych. Na Radzie Gminy dał show, wylałeś
na niego wiadro retorycznego gnoju. Dalej
płynął lisek słowotokiem w rynsztokowych
wywodach, że niby dotacje powinni nam
zabrać na oczyszczalnię ścieków.
A ja powiem tak, Antek, on nam zazdrości,
chce dołki kopać pod nami, łapki zaciera i
rudym łbem trzęsie. Przez płot wzrokiem nie
przefrunie, dlatego żywopłot niechaj w górę
rośnie. Sam powinien leń śmierdzący błysnąć
rozwojem na wsi, ale on uprawia wsteczny
rozwój. Cepem nadal w zboże wali. Aleś mu
dokopał wtedy Antoś, to był udany dzień.
Jaźka, a co jeśli to nieironicznie
wybrzmiewa?
Na grupie ze śmiechu oplują monitory, ależ
muszę ciężkim palcem w klawiaturę
rąbnąć!
Zanurzę w naftalinie kitę wrednego lisa, za
płot wrzucę do Płonki, niechaj dryfuje w
siną dal. Wstyd zawisł nad całą wsią.
Jadźka, zerknij jeszcze na definicję ironii
i sarkazmu, hmmm...
Sarkazm to bardziej złośliwa ironia.
Ironia bywa sympatyczna sarkazm raczej już
nie.
Już wystarczy tego wesołego!
To już nie czytać tej definicji?
Nie, lepiej swoją myślą błyśnij,
noo Antoś jak mam błysnąć jak w oborze
półmrok!
U nas śmiechy oraz gafy, chwile grozy i
zachwytów,
radni rwali włosy z głowy a wieś popadała w
pychę,
rytualnie se bluzgamy wyzywamy od
złodziei,
lecz jesienny mamy azyl przy wykopkach i
dokopie
solą traktujemy ziemniak upieczony dziś w
ognisku.
J.G.

Jadwiga Graczyk

Komentarze (16)
Hej!
Ładna proza, powiem tak.
Rymuje się to, jak się czyta.
Moja propozycja; jeśli nie pogniewasz się:
"dziadka jak z motyki w kartoflisko strzelał!"
na
"dziadka w kartoflisko strzelał! Jak z motyki"
Wyczuwam tu,fajny sarkastyczny humor;
komedia rodem angielskiego uśmiechu.
Przypomniało mi się coś, dzięki twojemu tekstowi, jaki
mi się podoba-:))
Pozdrowionka ciepłe przesyłam!
P.S 2 Oczywiście tytuł
równie dobry, co tekst,
tak samo zabawny i sympatyczny.
Jak widać wszystkich rozbawił,
ale ja mam wypaczone poczucie humoru, bo wolę
abstrakcyjny humor
w angielskim stylu, gust też mam wypaczony, niestety.
P.S Słowo wfruwają, brzmi dziwnie,
jak dla mnie.
Tak poza tym to chętnie bym zjadła pieczonego
ziemniaka, tylko raz miałam tę przyjemność, na
działce, na wsiach pewnie często ludzie je jedzą a i
ludzie podobnie to Kargula czyli chłop żywemu nie
przepuści, chyba bardziej zawzięci niż w mieście, choć
i w mieście są ludzie i ludziska.
świetne uśmiechnięta od ucha do ucha
serdeczności :)
Mało żem se nie rozerwał śmichem pysia...
Jadwisia!:)))
I do ciotki Wikipedii tysz nie bendem zaglondał. Po
kiego!
U Ciebie dowiem sie wszystkiego!
Płynność prozy i humor... brawo!
Pozdrawiam serdecznie:)
Świetnie się czyta...kiedy z rady sołeckiej udaliśmy
się do wójta prosić o wsiowe potrzeby, to wójt zamykał
nam buzie problemem ile to donosów ludzie do niego na
siebie piszą...wszędzie jest jednakowo...pozdrawiam
JG.
Fantastycznie ! Jadziu. Pozdrawiam ciepło :)
przeczytałam z zaciekawieniem.
Widzę, że podgryzanie, donosy czy
wylewanie rynsztokowego słowa nie tylko w mieście ma
się dobrze, ale i w gminach, to przykre.
Tekst płynie wartko, tylko chyba literówka - zamiast
zawisłości, to zawiłości, msz być powinny.
A co do farbowanych lisów, to wiele ich jest, udają
miłych, a za plecami plują. Zaś z dobrych rad msz
warto korzystać, jeśli są zasadne, a nie tylko w celu
dokopania, ale niektórzy uważają się za nieomylnych i
wolą tkwić w błędach, niż korzystać z podpowiedzi, a
donosiciele są paskudni, nawet tacy co blokują innych
na portalach, niestety takich nie brakuje.
Pozdrawiam i życzę dobrego dnia, Jadwigo.
Zabawne ale i mądre.
Bo kiedyś, aby dowiedzieć się o czymś,
poznać definicję, trzeba było iść do biblioteki, kupić
książkę, etc..
A dziś ciocia Wiki i cześć- sprawa załatwiona.
:-)))))
żywapłot* żywopłot,
Swietnie napisane, tak juz nie wiele osob potrafi
Świetne zabawne opowiadanie...z przyjemnością
przeczytalam :)) pozdrawiam :)
z ciekawością przeczytałam i przy okazji pod nosem się
uśmiałam
na pryzmie* a nie pryźmie
serdecznie pozdrawiam
Wciągający tekst.
Odbieram go w formie dobrego humoru:)
Pozdrawiam
Marek