Mały Wielki Testament
Niegdyś stałem na szczycie góry
Ogarniając niebo zamkniętymi oczyma
Dziś nad mym ciałem ponure zawisły
chmury
Zrozumiałem że śmierć mnie za rękę
trzyma
Nie dzierżę berła miecza ni sakwy złota
Wiele mieć chciałem - więcej zdobyłem
Trochę z nich dusza ma z sobą wzięła
Trochę z nich wam zostawiłem
Bracie mój jeśli choć jedną łzę uronisz
Niechaj Bóg Ci ją w złocie wynagrodzi
Ja nie mam złota - z tym się pewnie
zgodzisz
A i żegnanie się nienajlepiej mi
wychodzi
Dlatego tylko zbliż się i mą dłoń zimną
ucałuj
Miłości i szczęścia mego bierz ile
możesz
Wspomnienia - najlepsze sobie powybieraj
A te łzy gorzkie z twarzy - powycieraj
To Wy Siostry Bracia moi
Wypełniliście pustkę zesłaną przez życie
Usłaliście drogę mą różami
Za to wdzięczny Wam jestem skrycie
A gdy kiedyś poraniłem się kolcami
Rany me zatkaliście swoimi słowami
Teraz ja kilka słów na papierze
Zostawiam Wam w tym testamencie
Ostatkiem sił składając je w ofierze
Krzyczę żyjcie śmiało póki możecie
Komentarze (1)
Też kiedyś napisałam wiersz testament ale jakże różne
mogą być formy przekazu i to jest w pisaniu tak fajne.