Mamidło Sonet
W izbie kurnej chałupy ze strzechą z
sitowia,
pod powałą przy piecu wisiał zakurzony.
Wiejski lanszaft na szybie muchami
upstrzony -
dzieląc ponad kołyską świątki u
węzgłowia.
Na nim smukłe topole niebios dorastały,
które pnąc się do góry brały chmury w
cugle.
I łan słonecznikowy, i cień stracha na
wróble
nićmi babiego lata był zmotany cały.
Prymitywizm aż kipiał z wiejskiego
pejzażu,
pewnie malarz wędrowny go wypacykował.
A jednak coś ciagnęło oczy do obrazu -
gdy w swych brudnych kolorach na ścianie
królował.
Taki zwykły bohomaz w ramce bez wyrazu,
Nikiforem Krynickim w chacie emanował.
Komentarze (21)
Ja się nie znam na rymach, mnie się
podoba...pozdrawiam;)
Przeczytałam z przyjemnością!
Pozdrawiam :)
duże brawa Autorze, piękny, szlachetny temat znalazłeś
do swojego wiersza.
za dużo rymów gramatycznych -
pejzażu / obrazu /wyrazu
wypacykował/emanował/królował
może za dużo piszesz i za szybko?
pozdrawiam :)
Jesteś królem sonetów!
Landschaft to w języku niemieckim krajobraz.
Sonet jest godnym przedstawicielem swojego rodzaju.
A Twój komentarz nie bardzo rozumiem. To mój
autentyczny list do kolegi imama z Rakki. Ty natomiast
zdradziłeś się w komentarzu i wyraziłeś pogardliwie o
mojej wierze. A gdzie Ty właściwie mieszkasz?!
Poproszę o adres.
Pamiętam u mojej babci tali obraz gdzieś pewnie leży
na strychu. Kiedyś wisiał nad stołem :)
Piękny Sonet Mistrzu :)