Mecz
Wyszło na boisko jedenastu piłkarzy,
Każdy chciałby wygrać, każdy wygrać
marzy.
Ale naprzeciwko jedenastka stoi,
I też pragnie wygrać, wygrać się nie
boi.
Sędzia to istota ubrana na czarno,
Obie te drużyny ma władzą ogarnąć.
Gwizdkiem rytm kieruje, udziela pokory,
Lecz im walka w głowie, nie miłości
wzory.
Byle piłkę przepchnąć na drugą połowę,
Tą przejmie napastnik, może trafi w
głowę.
Swojego partnera, albo bramkę strzeli,
Trener się ucieszy, kibic rozweseli.
Ten jest całkiem inną częścią widowiska,
Bo inną radością ów osobnik tryska.
Jak drużyna baty od gości dostaje,
Trybuna mu bywa rozszalałym rajem.
Ławeczkę podpali, rozwali siedzenie,
Takie w nim się budzi kibica cierpienie.
Gdzie ma rozładować emocje nabrzmiałe,
Kiedy na murawie widzi tylko chałę.
A tam wbrew pozorom walka wrze
wspaniała,
Żadna z drużyn meczu jednak nie
przegrała.
Ani nie wygrała, remis zadowolił,
Cóż, że swych kibiców i trenera boli.
Oni wzięli forsę za farsy przekazy,
I wyszli bez winy, oraz też bez skazy.
Zrobili, co mogli, czyli nic nad miarę,
A nas uraczyli beznadziei czarem.
Komentarze (2)
a na koniec jeszcze słowo o kibicach
co mają wypisane już na swoich licach
czy wygrane, czy przegrane im jest obojętne
muszą być w użyciu - pały z domu wzięte
Pozdrawiam serdecznie
Samo życie, chociaż wczoraj, nasi wygrali. Cieplutko
pozdrawiam