Metafizyczne ukrzyżowanie
...Wasza biografia...
Uwięziona w labiryncie
Was, biegających według schematu życia
niczym oszalałe bydło
stoję przed Wami całkowicie obnażona
oczekując swego własnego sądu
Przestraszeni mojej nagości
pozornie identycznej
a jednak innej w każdym calu
i odbiegającej od wzoru
potencjalnego wybawcy
stąpacie po moich
białych niegdyś dłoniach
rozrzucając wokół
odchody myślowe chorego społeczeństwa
Miażdżycie usta
nie pozwalając wydobyć
żadnego dźwięku
NIE KRZYKNĘ O POMOC
Moje ciało zalane krwią
moją i Waszą
stanowi ozdobę świątyni
wzniesionej na cześć
upadłego intelektualizmu
i wszystkich fantazji
z których zostałam ograbiona
po sekundowym śnie
jednorazowego użytku
i wiecznej tułaczce
wciąż trzymając za rękę
matkę wszystkich głupców
Żar palący mnie od środka
jest żarem
płonącym dla uczczenia
Waszego egoizmu
i mojego fanatyzmu
Obsesyjnie usiłuję zamknąć powieki
aby nie patrzeć już więcej na niebo
które nigdy nie zechciało
rozjaśnić się dla mnie
Resztkami sił dotykam ziemi
żegnając się powoli
z moimi wyznawcami
jednocześnie zalewam lewe oko
kilkoma już nic nie znaczącymi łzami
Całuję ołtarz
który już wkrótce
pochłonie mnie w całości
by już na zawsze pozostać
częścią mojego panteonu zagłady
Przystajecie na chwilę i patrzycie
jak mój oddech pozbawiony kolorów
zaczyna gasnąć
niczym stos
wypalony po nocy pełnej ognia
więziąc w zgliszczach
zwęglone ciało staruchy
postrzeganej jako wiedźmę
rzekomo szukającą rozkoszy
u stóp diabła
Tak też część mnie
uwięziona gdzieś
pomiędzy dniem a nocą
w sponiewieranym worku połamanych kości
jednoczy się wbrew własnej woli
z całym Waszym kłamstwem
i całą pseudo-prawdą
Przemieszczana ze skrajności w skrajność
w nieistniejących wymiarach
ludzkiej wyobraźni
oglądam szare fantazje
Waszej bezpłciowej osobowości
Nigdy czernią i nigdy bielą
Pełzająca w odcieniach szarości
duszę siebie i duszę Was
moją obecnością
Spoglądacie jeszcze przez chwilę
z pewną odrobiną żalu
i prawdopodobnie poniekąd
ze zdumieniem w oczach
lecz bez większych emocji
Rzucacie mi w twarz
lekceważąco
jeden ostatni uśmiech
po czym biegniecie dalej
topiąc się wkrótce
w swoim własnym
bagnie egzystencjalnej marności
i bezsensu bytu
prowadzącego Was
do powolnej śmierci
przeniknionej zewsząd
bólem
ciszą
samotnością
ignorancją
egoizmem
którymi tak szczodrze
obdarzaliście wszystkich
obnażonych
Oto sucha treść, przekaz, rozważania. Poezja jako sztuka sama w sobie, a nie gramatyczny i strukturalny bełkot... z poważaniem, śnieżka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.