Miłość – wolności ptak
Dorośnijmy do uczucia...
Nie mogę oddychać, nie mogę spać
Wszędzie widzę i słyszę Ciebie!
Nikomu więcej nie będę mógł siebie dać
Sprawiałaś, że czułem się jak w
niebie...
I znów tutaj jestem kolejny raz
Widzę księżniczkę ubraną w białą szatę
Mówiłem CI wszystko, wiele łączyło nas
Do końca życia zapamiętam tą datę...
Czerń i biel... kim Ty jesteś w końcu
Aniołem stróżem, czy wcielonym diabłem?
Dążyłem do Ciebie jak ku swemu słońcu
Sam sobie życia chwile kradłem...
Głupi zaślepiony ogromem tego uczucia
Szedłem ku Tobie jak żebrak
Nie zwracałem uwagi na przeczucia
Teraz patrzę jak odlatuje miłość –
wolności ptak...
I nic nie mogę zrobić, nie zatrzymam Cię
Uciekasz jak tchórz z pola bitwy,
Który zadał cios w plecy... Kocham
Cię...
To nic nie znaczy już, zostają tylko
modlitwy...
...to ostatni wiersz z tej przygnębiającej serii „dla Justyny”... gdyż dziś po 19 moje życie ulegnie destruktywnej zmianie... i nikt mi już nie pomoże...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.