Miłość silniejsza niż nienawiść
znów przyszedł napity...
uderzył wpierw ją...
uciekłam na górę...
zamknęłam w pokoju się...
krzyczała, błagała...tak bała sie...
on nic sobie z tego nie rozbil...
krzywdzil ją, a potem mnie...
pamiętam jak przyszedł...
kazał rozebrać się...
zaczęłam płakać i i uciekać...
ale dopadł mnie...
zaczął szarpać, rwać ubranie...
po czym dotykać mnie...
tak bardzo się bałam, czułam taki
wstręt...
matka patrzyła, nie reagowała już...
to było normalne, że tak działo się...
ale wtedy...ale wtedy...ale tamtej
nocy...
po raz pierwszy zgwałcił mnie...
pamiętam,że bolało, matkę mą
zdziwioną...
krwi tak wiele...mej i jej...
tyle łez..tyle starchu...
gdy wspominam chwile te...
czuję bardzo podle się...
tak się bawił mną niewinna...
tak bezbronną i czystą...
gdy patrze na swoja ciało i przypomina mi
się sytuacja ta...
czuję, że jestem brudna...
chce z siebie to zmyć...
ale nie potrafie...nie da się...
woda nie zmyje tylu psychicznych ran...
które pozastaną na bardzo długi czas...
teraz będąc starszą o wiele lat...
widzę na co moja matka pozwoliła...
dlaczego po policję chociażby nie
zadzwoniła...
ech...tak bywa...ona go kochała...
wcześniej pojąć tego nie umiałam...
ale teraz rozumiem...miłość silniejsza niż
nienawiść...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.