Modliszka
„Modliszka”
Idealnie wyszlifowane jak diament
oblicze,
Pokryte grubą czapą beżowego śniegu,
Podkreślone czernią oczęta, płoną jak
znicze,
Krzykliwa czerwień ust po długotrwałym
zabiegu,
Ponętnie zwabia wzrok, w ich krasie
zabłąkany,
Tańczące na wietrze złociste, długie włosy,
Snują świeżość zapachu porannej rosy,
Zatrzymują wzrok w ich gęstwinie
zaplątany.
Ściśle do ciała przylegającymi
ubraniami,
Przykuwasz na siebie rozmarzone
spojrzenia,
Paradujesz na co dzień swoimi wdziękami,
Swym zachowaniem uwalniasz męskie
marzenia,
Wysysasz z każdego wszystko co
wartościowe,
Żywisz się rozdartymi sercami na co
dzień,
Stajesz się zarzewiem wszystkich
cierpień,
Pustka i jałowość króluje w twej głowie.
Czy masz serce? Tak wykute z twardego
kamienia!
A mimo to rozpala każdego do
czerwoności,
Żyjesz w wykreowanym świecie
samouwielbienia.
Nigdy nie zaznałaś jeszcze okrutnej
samotności.
Mężczyźni to dla ciebie bezwartościowe
ludzkie mięso,
Które eksploatujesz bez najmniejszych
wyrzutów sumienia,
Przychodzą i odchodzą z potwornym bólem
serca – często,
Z postrzępionymi uczuciami od błogiego...
cierpienia!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.