mój gnój
mój znój serdeczny a w tym wiecznym
znoju
planetę toczę po orbicie skrycie
i żadna ze mnie szycha panteonu
zwali mnie Chepri* gdzieś w dawnym
Egipcie
że zwolennikiem jestem ludzkiej mierzwy
zarzut pancernym odpieram odwłokiem
zwijam go w kulę i bez chwili przerwy
wraz z innym śmieciem w nieczystości
topię
w zbroję odziany w granat połyskliwy
piękny i kształtny jak ozdobna brosza
brzydoty cudem dziwem co nad dziwy
wkład w dobro świata z ekskrementów
wnoszę
i tylko jedno mnie pragnienie męczy
tak bardzo chciałbym odżyć w ludzkiej
skórze
dłonie zatopić w splugawionej tęczy
w błocku sumienia nurzać jak najdłużej
dla ogrodników prawdą oczywistą
gdzie plon chcesz zebrać tam nawóz
rozrzucisz
szczęście wyrosłe na urągowisku
z zdrowym rozsądkiem i czuciem się kłóci
mój gnój serdeczny ta planeta moja
gdzie wieczne smutki zarazy i wojny
dla mnie to norma jako żemżuk gnojak
a ty co powiesz? poeto nieskromny?
J.E.S.
*Chepri - bóg ponownych narodzin w
starożytnym Egipcie. Częściowo człowiek,
częściowo skarabeusz.
Komentarze (17)
Wiersz na rozpoczęcie dobrego popołudnia przy kawie:))
No powiem, że nieźle, nieźle, Beornie :)