Moj wietrze
Wciaz pedzisz mnie przed siebie
brutalnie biorac w ramiona
i musze tak biec z toba,
choc jestem bardzo zmeczona.
I czasem pytam nikogo,
dlaczego tak ze mna swawolisz,
przystan spokojna chce znalezc,
gdzie wiatru smaganie nie boli.
Gdzie nie dmie bezradnoscia,
na ktora patrzec nie moge,
lecz nie pozwalasz spoczac,
znow gonisz w swoja droge.
Najwyzej pozwalasz przystanac
na drog rozstaju daremno,
lecz frasobliwy Chrystus
tez nie rozmawia ze mna.
Zszarpales nawalnica
sciezynek watla nic,
bezdusznie zabiles nadzieje
i teraz nie mam juz nic...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.