Mój własny anio-diabeł
Wśród wierszy, w których piękne są tylko
tytuły,
między linijkami bzdurnych frazesów
ukrył się diabeł
(wszyscy wiemy, że tkwi w szczegółach).
Nie był ani duży, ani okazały.
W niebie ukradli mu ogon i rogi.
Na metalowym druciku przyczepili
aureolkę
(na skrzydełka materiałów już niestety
zabrakło).
Siedzi śmieszny diabeł między ‘kocham
cię’ i ‘wróć’.
Widełkami dźgając w martwe słowa,
chce im wrócić życie
(co w zasadzie jest absurdem, bo życie to
rzecz Boża).
Gapi się spode łba
mały śmieszy anio-diabeł.
Przez wieki skałowaciał.
Nikt się go nie boi.
Siedzi w Twojej poezji
(czekając wciąż okazji by się z niej
wydostać).
Palcem dłubie w metaforze.
Myśli na papierze mąci.
Potem wiersz taki ‘nie
bardzo’,
może na ‘aby – aby’
(patrzysz tylko na to
gniewnie kręcąc głową).
A trzeba tak niewiele.
W zasadzie tylko jednego.
Daj swemu anio-diabłowi
nakaz eksmisji
i stań się poetą!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.