Moja dusza zwykle odlatuje jesienią
Opuściła mnie moja dusza
Zawsze tak postępuje gdy tylko
Nadchodzi jesień
Puszcza się teraz z melancholią jak
Pierwsza lepsza powszednia dziwka
Stoi pod latarnią
W ciemną deszczową noc
Czeka na szczęście
Które podjedzie limuzyną
Karmi się złudzeniami
Już nigdy
To po raz ostatni
Będę żyć normalnie
Szczęście nie przyjeżdża
Więc flirtuje z moim cieniem
Hula na wietrze z żółcącymi się liśćmi
Popijając wódkę z pogardą
Do samej siebie
Mam nadzieję że na wiosnę wróci
Wraz z bocianami
Tak jak zwykle
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.