Moja ulica
Moja ulica
z pudełkami różnokształtnych domków
wybudowanymi na wyrost
kiedy jeszcze wydawało się
że z trudem pomieszczą miłość
Jedne przytulają się do ziemi
chowając za czuprynami orzechów
wstyd od lat niemytych szyb
i niezamieszkałych pokoi
Inne smutnymi oczami okien na piętrze
gdzie mieszka tylko samotność
zaglądają sobie w puste podwórka
Czasem tylko ruch firanek
plama zaciekawionej twarzy
jest jedynym świadectwem
tlącego się jeszcze życia
Komentarze (6)
Smutby ale dobrze napia
Sany wiersz pozdrawiam
Dobrze oddany klimat, klimat czasów obecnych i
niektórym doskonale znanych:)
Jak dla mnie to tragizm naszego życia - a nie
melancholia. Niestety coraz częstsze zjawisko
znieczulicy, braku kontaktów
międzyludzkich...etc...etc.. Ładny zapis. Pozdrawiam
Dom czy w zieleni skąpany czy w kwitnących sadach
ukryty..na pietrze w blokowisku...to nie
ważne...domowe ognisko jego atmosfera miłosc i
ciepło...zrozumienie i schronienie....twój wiersz
wyzwala chwile zadumy i wspomnień...pozdrawiam
coraz częściej ludzi nie stać na utrzymanie domów
Pozostają starzy ludzie przywiązani do miejsca Wiersz
smutny ale pomysł fryzjerki popieram ,bo dom to
tradycja i rodzina
Wiersz wartościowy daje refleksje do zmian
Pozdrawiam:)
Trzeba by ją trochę ożywić,na podwórka wpuścić
dzieci,w ogródkach zasadzić kwiaty,nad dachami niech
unosi się dym i zapach pieczonego chleba.Tak to
widzę,pozdrawiam:)