monolog
Rozdrażniony na swoje życie
Przewrażliwiony zaczyna picie
Gdzie go taka droga doprowadzi?
Może przyjaciel dobrze radzi
Już bez siły z jednym celem
Zniszczyć wszystko, co stanie przed ciałem
Bo ciało i mózg już razem nie
funkcjonują
One nawzajem się rujnują
Świat tak go potraktował
Człowiek, bliźni go zrujnował
Dlaczego?Proste to pytanie
Dla zysku i życia w lepszym stanie
Tak właśnie się dzieje na ulicy
Gdzie tylko jęki ludzi w danej dzielnicy
Oni krzyczą, raczej wyją
Swoje smutki woda popiją
Może to jest jakiś sposób
Jednak jak przemówić do tych osób
One? Czy my już nie ufamy?
Przestajemy, kiedy tyle ran odkrytych mamy
Od przyjaciela solą posypane
One bolą w sercu wiecznie rozpamiętywane
Zapomnienie? Nie istnieje
I tak pamiętasz zadane ci cierpienie
Już się poddałeś
Życie im oddałeś
Kiedy jedna cząstka ciebie
Wyrywa się, krąży, może zatrzyma się w
niebie
W niebie? To po śmierci
Piekło za życia ku twej pamięci
Chcesz być tu królem
Wyrwij sobie serce i nie stawaj pod murem
Wierz mi wielu to potrafi
Nawet ci, których zawsze uważałeś za braci

misiu-m18

Komentarze (2)
Smutna prawda..wiersz ma charakter..i dobrą
formę..pozdrawiam
Jak ważne jest w tym wszystkim znależc siebie,żyć
godnie ,nie myśleć o niebie,czuć się odrzuconym