na zabój
uwierzyć być znów na kolanach
po blasku odbijanych oczu
okręcił się tak bez pamięci
kolejnych dni
wypatrując końca
jak przez mgłę
delektował się po kęsie
smakował ciasteczka drobnych dłoni
w czułych słówkach
topił jej sny
o lepszym gorszym
był ponad
mógł dawać z siebie i brać
garściami
by nie móc się znudzić
przenigdy
i nagle rzucił
w białych rękawiczkach
jak lwom na pożarcie
za byle drobiazg
nie ważną postać
za plecami
w kolejce figur
odważnym ruchem
odwiązał kokardę
następną
spłynął kroplą
23 kwietnia 2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.